Od dawna zastanawiało mnie, co takiego miliony kobiet widzi w książce pt. Dziennik Bridget Jones. Męczyło mnie to tak długo, aż postanowiłam wypożyczyć tę książkę i wyrobić sobie swoją własną opinię na jej temat. Jaką? Zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią recenzji.
Książka jest pisana w uwielbianej przeze mnie formie dziennika.Zapiski rozpoczyna dość długa lista noworocznych postanowień, która idealnie wpasowuje się w okres karnawału, kiedy to i my zaczynamy walczyć z naszymi noworocznymi postanowieniami.
Główną bohaterką jest Bridget, którą rodzina uważa za starą pannę i wypomina jej to na każdym kroku. Jej perypetie starannie śledzimy czytając jej często zakrapiany alkoholem pamiętnik. Kobiety i mężczyźni pokochają pannę Jones za jej humor i rzadko trzeźwe myślenie.
Stałym elementem książki było skrapliwe zapisywanie przez Bridget ilości kalorii, wypalonych papierosów czy wypitych jednostek alkoholu. Miało jej to pomóc w zdobyciu wyznaczonych przez siebie celów.
Piorytetami Bridget było zrzucenie paru zbędnych kilogramów oraz randka z wymarzonym mężczyzną, którym był przystojny, ale o chulaszczej naturze szef Daniel. W dalszej części książki poznajemy jeszcze kilku facetów życia panny Jones i o dziwo, każdy z nich na swój sposób przypada nam do gustu.
Ważną częścią Bridget są również jej przyjaciółki, które jako zawzięte feministki wspólnie głoszą tezę męskiego "popaprania". Za postać, z którą wiąże się najwięcej humoru i akcji uważam zbzikowaną panią Jones, matkę Bridget, która na przemian doprowadza do białej gorączki, a potem do niekontrolowanych salw śmiechu.
Dziennik Bridget Jones zasługuje na gratulację za fenomenalny dowcip oraz dobitne ukazanie kobiecego świata, którego tak niewielu rozumie. Sądzę, że po książkę powinny sięgnąć głównie kobiety szukające w swoim życiu piorytetów oraz takie, które chcą najzwyczajniej pośmiać się w towarzystwie dobrze napisanej książki.
Podsumowując, gorąco polecam Dziennik Bridget Jones nie tylko za jedyny w swoim rodzaju dowcip, wspaniale wykreowane postaci, ale i za ukryte (czytaj: ważne) przesłanie, którego warto się doszukać. Dołączam się do grona wielbicielek Dziennika Bridget Jones oraz liczę na to, że w najbliższym czasie uda mi się przeczytać kontynuację powieści W pogoni za rozumem.
Strony
▼
Jakoś nie jestem przekonana... Jak na razie mam do czytania mnóstwo ciekawych książek, więc "Dziennik Bridget Jones"odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy przeczytam tą książkę, ale film mogę oglądać po kilkanaście razy dziennie ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam już jakiś czas temu, ale bardzo fajnie i ciepło ją wspominam :)
OdpowiedzUsuńW tym przypadku wolę film :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam i ksiązki i filmy o Bridget.
OdpowiedzUsuńUwielbiam zarówno książki, jak i filmy, a i jedne i drugie sprawiają, że śmieję się w głos - a to rzadkość przy obecnych 'komediach'. Dowcip jest inteligentny, czasem ironiczny, historie Bridget są aż boleśnie prawdziwe... Bo czy nie każda z nas jest taką Bridget? Ja na pewno mam w sobie wiele z tej uroczej bohaterki. Pozdrawiam serdecznie i korzystając z okazji zapraszam do siebie na konkurs muzyczno-filmowy ;)
OdpowiedzUsuń"Główną bohaterką jest Bridget, którą rodzina uważa za starą pannę i wypomina jej to na każdym kroku."
OdpowiedzUsuńTo zdanie brzmi bardzo dziwnie. Fraza "rodzina uważa za starą pannę" sugeruje, że Bridget jest zamężna, ale rodzina o tym nie wie. Normalnie można kogoś "uważać" za dziwaka, za przystojnego, za głupka, za dowcipnego, etc., bo to wszystko są oceny subiektywne, ale starą panną się jest albo nie jest. Wiek, od którego można takie określenie stosować, jest dość płynny, ale jeśli to on przesądził o użyciu słowa "uważa", to nadal brzmi trochę dziwnie. O co właściwie chodziło, jeśli to nie spoiler?
Film mnie nie zachwycił, dlatego już dawno odpuściłam sobie ksiązkę :)
OdpowiedzUsuńKocham Bridget!!!
OdpowiedzUsuńI lubię ludzi, którzy myślą o niej to samo co ja:).
Zapraszam do dyskusji na moim blogu: o nowej Bridget!!!
http://spinkiiszpilki.blogspot.com/2013/11/nowa-bridget.html