Od dawna zastanawiało mnie, co takiego miliony kobiet widzi w książce pt. Dziennik Bridget Jones. Męczyło mnie to tak długo, aż postanowiłam wypożyczyć tę książkę i wyrobić sobie swoją własną opinię na jej temat. Jaką? Zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią recenzji.
Książka jest pisana w uwielbianej przeze mnie formie dziennika.Zapiski rozpoczyna dość długa lista noworocznych postanowień, która idealnie wpasowuje się w okres karnawału, kiedy to i my zaczynamy walczyć z naszymi noworocznymi postanowieniami.
Główną bohaterką jest Bridget, którą rodzina uważa za starą pannę i wypomina jej to na każdym kroku. Jej perypetie starannie śledzimy czytając jej często zakrapiany alkoholem pamiętnik. Kobiety i mężczyźni pokochają pannę Jones za jej humor i rzadko trzeźwe myślenie.
Stałym elementem książki było skrapliwe zapisywanie przez Bridget ilości kalorii, wypalonych papierosów czy wypitych jednostek alkoholu. Miało jej to pomóc w zdobyciu wyznaczonych przez siebie celów.
Piorytetami Bridget było zrzucenie paru zbędnych kilogramów oraz randka z wymarzonym mężczyzną, którym był przystojny, ale o chulaszczej naturze szef Daniel. W dalszej części książki poznajemy jeszcze kilku facetów życia panny Jones i o dziwo, każdy z nich na swój sposób przypada nam do gustu.
Ważną częścią Bridget są również jej przyjaciółki, które jako zawzięte feministki wspólnie głoszą tezę męskiego "popaprania". Za postać, z którą wiąże się najwięcej humoru i akcji uważam zbzikowaną panią Jones, matkę Bridget, która na przemian doprowadza do białej gorączki, a potem do niekontrolowanych salw śmiechu.
Dziennik Bridget Jones zasługuje na gratulację za fenomenalny dowcip oraz dobitne ukazanie kobiecego świata, którego tak niewielu rozumie. Sądzę, że po książkę powinny sięgnąć głównie kobiety szukające w swoim życiu piorytetów oraz takie, które chcą najzwyczajniej pośmiać się w towarzystwie dobrze napisanej książki.
Podsumowując, gorąco polecam Dziennik Bridget Jones nie tylko za jedyny w swoim rodzaju dowcip, wspaniale wykreowane postaci, ale i za ukryte (czytaj: ważne) przesłanie, którego warto się doszukać. Dołączam się do grona wielbicielek Dziennika Bridget Jones oraz liczę na to, że w najbliższym czasie uda mi się przeczytać kontynuację powieści W pogoni za rozumem.
środa, 16 stycznia 2013
[16] Dziennik Bridget Jones, Helen Fielding
piątek, 11 stycznia 2013
Powracam po krótkiej przerwie
Witajcie.
Po tygodniowej przerwie wracam do blogowania. Bardzo mi przykro, że troszkę zaniedbałam bloga, ale miałam ciężki tydzień w szkole. Całe szczęście oceny już wystawione i z powrotem mogę wrócić do recenzowania książek.
Przez te kilka dni zdążyłam już dostać kilka ponagleń w sprawie opublikowania następnej recenzji. Mogę Was zapewnić, że te już pomału się piszą. Przez ten cały szkolny rozgardiasz trudno mi było skupić się na czytaniu, a co dopiero na pisaniu recenzji, więc wybaczcie mi te drobne opóźnienia. Dzisiaj wracam i mam zamiar wszystko nadrobić. Począwszy od odpisania na wszystkie maile, a skończywszy na przeczytaniu i skomentowaniu Waszych blogów.
Muszę zaznaczyć, że przez ten tydzień strasznie brakowało mi naszej literackiej blogosfery, w której zdążyłam się już zaaklimatyzować. Może i nie jest to odpowiedni czas, ani miejsce, ale chciałam teraz i tutaj wszystkim szczerze podziękować za pomoc w zrobieniu tych pierwszych kroków w blogowaniu. Dziękuję.
Kończąc już, zapewniam Was, że najbliższa recenzja pojawi się w weekend lub na samym początku następnego tygodnia. Wytrzymajcie jeszcze troszkę. Ze smutkiem stwierdzam, że ostatnio coraz mniej rzeczy układa się po mojej myśli, więc, co za tym idzie, mam mniej czasu na sprawy związane z blogiem. Cóż, mam jednak nadzieję, że na blogowanie uda mi się poświęcić jak najwięcej wolnego czasu, gdyż naprawdę sprawia mi to wiele radochy. Trzymajcie kciuki!
Po tygodniowej przerwie wracam do blogowania. Bardzo mi przykro, że troszkę zaniedbałam bloga, ale miałam ciężki tydzień w szkole. Całe szczęście oceny już wystawione i z powrotem mogę wrócić do recenzowania książek.
Przez te kilka dni zdążyłam już dostać kilka ponagleń w sprawie opublikowania następnej recenzji. Mogę Was zapewnić, że te już pomału się piszą. Przez ten cały szkolny rozgardiasz trudno mi było skupić się na czytaniu, a co dopiero na pisaniu recenzji, więc wybaczcie mi te drobne opóźnienia. Dzisiaj wracam i mam zamiar wszystko nadrobić. Począwszy od odpisania na wszystkie maile, a skończywszy na przeczytaniu i skomentowaniu Waszych blogów.
Muszę zaznaczyć, że przez ten tydzień strasznie brakowało mi naszej literackiej blogosfery, w której zdążyłam się już zaaklimatyzować. Może i nie jest to odpowiedni czas, ani miejsce, ale chciałam teraz i tutaj wszystkim szczerze podziękować za pomoc w zrobieniu tych pierwszych kroków w blogowaniu. Dziękuję.
Kończąc już, zapewniam Was, że najbliższa recenzja pojawi się w weekend lub na samym początku następnego tygodnia. Wytrzymajcie jeszcze troszkę. Ze smutkiem stwierdzam, że ostatnio coraz mniej rzeczy układa się po mojej myśli, więc, co za tym idzie, mam mniej czasu na sprawy związane z blogiem. Cóż, mam jednak nadzieję, że na blogowanie uda mi się poświęcić jak najwięcej wolnego czasu, gdyż naprawdę sprawia mi to wiele radochy. Trzymajcie kciuki!
piątek, 4 stycznia 2013
[15] Skrzydła Laurel, Aprilynne Pike
Na Skrzydła Laurel, całkiem przypadkiem, trafiłam w Internecie. Moje pierwsze wrażenie wcale nie było pozytywne, a wszystko przez fatalną okładkę. Okazuje się, że dobrana szata graficzna to połowa sukcesu. W końcu jednak postanowiłam przeczytać tą książkę i nie żałuję żadnej poświęconej na tą czynność minuty.
Laurel, surową wegankę, poznajemy pierwszego dnia w nowej szkole. Z początku, jako nowa uczennica, czuje się zagubiona i niedopasowana do otoczenia. Wszystko zmienia się, kiedy poznaje nieśmiałego Dawida. To jemu zdradzi swoją największą tajemnicę.
Pewnego dnia na plecach Laurel pojawia się niewielki guzek, który z czasem przybiera coraz większe rozmiary, aby wkońcu przeistoczyć się w przepiękny kwiat, który do złudzenia przypomina parę skrzydeł.
Laurel udaje się do swojego rodzinnego domu. Nie wie jeszcze, że spotka tam przystojnego Tamaniego, który ma odkryć przed nią wszystkie karty przeszłości.
Kim naprawdę jest Laurel? Jakie życie wybierze: ludzkie z ukochanym Dawidem czy magiczny świat wróżek z Tamanim? Jakie konsekwencje poniesie za sobą odkrycie prawdy?
Gdy sięgałam po Skrzydła Laurel, spodziewałam się baśniowej opowieści o wróżkach, elfach i leśnych gnomach. Moje przeczucia nie sprawdziły się, a książkę mogę określić mianem cywilizowanej i nie patrzącej na stereotypy, oryginalnej powieści o wróżkach.
Książkę czytało się niebywale szybko i przyjemnie. Kiedy doszłam do ostatniej strony ze smutkiem zapytałam "To już koniec?". Całe szczęście, że Skrzydła Laurel nie kończą się na jednej książce, a mają swoją kontynuację w kolejnych trzech częściąch powieści.
Autorka bardzo umiejętnie opisywała uczucia Laurel oraz relację pomiędzy główną bohaterką a Dawidem. Kiedy jednak pojawił się Tamani, zaczęło mi przeszkadzać wrażenie miłosnego trójkąta rodem z "Zmierzchu". Mimo to, rozmarzyłam się przy tej książce bardzo, a wszystko dzięki wspaniałej zdolności przekazywania czytelnikowi emocji, jakie towarzyszyły bohaterom.
Skrzydła Laurel zawiodły mnie monotonnością zdarzeń, co ujawnia się jedynie na początku książki. Kiedy akcja rozkręca się, nie można już oderwać się od czytania, a powieść zaskakuje dynamiką oraz pomysłem na ukazanie świata wróżek i jego mieszkańców, który znacznie odbiega od pierwowzoru, jakim jest Dzwoneczek. To nie pozwala nudzić się odbiorcy.
Jest jeszcze jedna mała wada, ale bardzo znacząca, o której już wspominałam we wstępie, a mianowicie bardzo nieudana okładka. Jest okropna, pochwalę jedynie napis, który oddaje czar powieści.
Podsumowując, jestem zachwycona wspaniałym debiutem oraz zdolnościami Aprilynne Pike. Książkę polecam każdemu, który ma ochotę na chwile wytchnienia oraz pogrążeniu się w marzeniach. Skrzydła Laurel z pewnością posiadają dar wprowadzania w melancholijny nastrój.
Ocena: 5/6
Tytuł: Skrzydła Laurel
Autor: Aprilynne Pike
Ilość stron: 264
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Laurel, surową wegankę, poznajemy pierwszego dnia w nowej szkole. Z początku, jako nowa uczennica, czuje się zagubiona i niedopasowana do otoczenia. Wszystko zmienia się, kiedy poznaje nieśmiałego Dawida. To jemu zdradzi swoją największą tajemnicę.
Pewnego dnia na plecach Laurel pojawia się niewielki guzek, który z czasem przybiera coraz większe rozmiary, aby wkońcu przeistoczyć się w przepiękny kwiat, który do złudzenia przypomina parę skrzydeł.
Laurel udaje się do swojego rodzinnego domu. Nie wie jeszcze, że spotka tam przystojnego Tamaniego, który ma odkryć przed nią wszystkie karty przeszłości.
Kim naprawdę jest Laurel? Jakie życie wybierze: ludzkie z ukochanym Dawidem czy magiczny świat wróżek z Tamanim? Jakie konsekwencje poniesie za sobą odkrycie prawdy?
Gdy sięgałam po Skrzydła Laurel, spodziewałam się baśniowej opowieści o wróżkach, elfach i leśnych gnomach. Moje przeczucia nie sprawdziły się, a książkę mogę określić mianem cywilizowanej i nie patrzącej na stereotypy, oryginalnej powieści o wróżkach.
Książkę czytało się niebywale szybko i przyjemnie. Kiedy doszłam do ostatniej strony ze smutkiem zapytałam "To już koniec?". Całe szczęście, że Skrzydła Laurel nie kończą się na jednej książce, a mają swoją kontynuację w kolejnych trzech częściąch powieści.
Autorka bardzo umiejętnie opisywała uczucia Laurel oraz relację pomiędzy główną bohaterką a Dawidem. Kiedy jednak pojawił się Tamani, zaczęło mi przeszkadzać wrażenie miłosnego trójkąta rodem z "Zmierzchu". Mimo to, rozmarzyłam się przy tej książce bardzo, a wszystko dzięki wspaniałej zdolności przekazywania czytelnikowi emocji, jakie towarzyszyły bohaterom.
Skrzydła Laurel zawiodły mnie monotonnością zdarzeń, co ujawnia się jedynie na początku książki. Kiedy akcja rozkręca się, nie można już oderwać się od czytania, a powieść zaskakuje dynamiką oraz pomysłem na ukazanie świata wróżek i jego mieszkańców, który znacznie odbiega od pierwowzoru, jakim jest Dzwoneczek. To nie pozwala nudzić się odbiorcy.
Jest jeszcze jedna mała wada, ale bardzo znacząca, o której już wspominałam we wstępie, a mianowicie bardzo nieudana okładka. Jest okropna, pochwalę jedynie napis, który oddaje czar powieści.
Podsumowując, jestem zachwycona wspaniałym debiutem oraz zdolnościami Aprilynne Pike. Książkę polecam każdemu, który ma ochotę na chwile wytchnienia oraz pogrążeniu się w marzeniach. Skrzydła Laurel z pewnością posiadają dar wprowadzania w melancholijny nastrój.
Ocena: 5/6
Tytuł: Skrzydła Laurel
Autor: Aprilynne Pike
Ilość stron: 264
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Subskrybuj:
Posty (Atom)